czwartek, 2 maja 2013

jeśli wiem dokąd zmierzam....




jeśli wiem dokąd zmierzam, jestem w błędzie
mam przed oczami taki obraz
szyny kolejowe, nic więcej
jedne biegną prosto
inne przecinają się ze sobą
nie mają początku
i nie mają końca
nie wiem dokąd biegną
na wschód, czy na północ
może w piątą stronę świata
wiem ,że znajduję się dokładnie w tym miejscu
jeśli więc wiem dokąd zmierzam, jestem w błędzie

piątek, 24 lutego 2012

Ochrona własności..

Wpadła dziś do mnie Julka.Po minie jaką miała gdy stanęła w drzwiach wywnioskowałam, że pewnie przyczyna znowu tkwi w osobie jej byłego męża.Od jakiegoś czasu byli już po rozwodzie,ale on nadal starał się czynnie uczestniczyć w jej życiu.
-Dzięki,że mogłam przyjść mimo późnej pory,ale chciałam pogadać.Nie daję już rady.-wyszeptała Julka.
-Znowu Twój mąż? -spytałam,choć dobrze znałam odpowiedź.
-Tak.Powiedz mi,dlaczego on nadal traktuje mnie jak swoja własność,i ciągle nie dociera do niego,że nie jestem już jego żoną i mam swoje życie ,które wreszcie chcę przeżyć po swojemu.
-Rozmawiałaś z Nim o tym?- zapytałam
-Wiele razy,ale on stwierdził, że czuje się w obowiązku chronic mnie przed facetami ,którzy chcą mnie skrzywdzić.
-Chronić? -a to ci dopiero przewrotność,pomyślałam.Przecież wiadomą rzeczą było o co tak na prawdę mu chodzi.Chce nadal kontrolować jej życie.Powiedział zresztą kiedyś ,że jeżeli nie będzie z nim to nie będzie z nikim.
-Tak właśnie powiedział,chronić.Pamiętasz ,że zawsze wtrącał się w moje znajomości,nie docierało do niego,że to tylko kolega z pracy.Zawsze węszył jakieś wyimaginowane romanse biurowe.To nie była zwykła zazdrość, to była chora zazdrość.Teraz dalej chce mieć kontrolę nad moim życiem.
-I właśnie nie możesz mu na to pozwolić.Wiedziałam,ze nie da się całkowicie wyeliminować kontaktów Julki z byłym mężem ,bo zjawiał się w jej domu by zobaczyć się z synem.
-To powiedz mi,co ja mam robić bo czuję się osaczona przez niego.Nie mam pojęcia jak on to robi, ale jest świetnie poinformowany o moich nowych znajomościach.Boje się, że znowu zacznie knuć jakąś intrygę.
-Pogadaj z nim ostro.Postrasz go, że jak nie przestanie Cie dręczyć to zgłosisz ten fakt na policję.Przecież ten facet znęca się nad Tobą psychicznie.Myślę ,że nie jest aż tak głupi, żeby tego nie zrozumieć.
Bardzo jej współczułam,bo tak na prawdę nie wiedziałam czy facet się wystraszy i da jej wreszcie spokój. Dobrze, że w końcu zdecydowała się na rozwód, to był toksyczny związek. Osobiście też nie zaakceptowałabym związku,w którym mój partner byłby tak zaborczy.Po prostu nie godzę się na coś takiego.W związku dwojga bliskich sobie osób powinna być swoboda a granice tej swobody powinniśmy sami sobie określić na zasadzie umowy, która obowiązywałaby obie strony.Nie można mieć nikogo na wyłączność i kontrolować na każdym kroku i nie można dopuścić do sytuacji,w której partner przejmuje absolutna kontrolę.Związek dwojga ludzi to nie transakcja,w której kupujemy sobie drugą osobę i stajemy się jej właścicielami.Prędzej czy później ten ktoś po prostu zerwie sie z łańcucha.
-Dzięki,jutro umówię się z nim i postawię sprawę albo albo.
Poplotkowałyśmy jeszcze troszkę i Julka w nieco lepszym już nastroju pobiegła do domu.
Zadzwonię do niej jutro i zapytam jak jej poszło………..

Cieszę sie , że jest ktoś przy kim moge byc sobą.....


To nie oznacza ,że zawsze byłam „nie sobą”, zakładam jakieś maski, przedstawiam siebie taką jaką chce ,żeby mnie widziano. Zdarzyło się jednak, że ktoś wymagał ode mnie żebym była taka jaką ten ktoś chciał mnie widzieć. Zaczął wymagać ode mnie pewnych zmian, a ja nie chcąc go stracić zmieniałam swoje bycie sobą w inne ” bycie sobą” ,które zgadzało się z jego wizja mnie. Zadawałam sobie pytanie , czy warto się tak poświęcać ale zaraz pojawiała się odpowiedź ,że przecież czasami trzeba pójść na jakiś kompromis. Tak, ale kompromis powinien obejmować dwie strony , a ten ktoś najwyraźniej nie chciał z niczego rezygnować. I jak nietrudno się domyślić ta rezygnacja z części mnie wcale się nie opłaciła, bo ktosiowi spodobał się już inny ktoś…

Czasami trzeba być trochę egoistą i nie pozwolić na całkowite podporządkowanie się drugiej osobie. Trzeba mieć i realizować własne plany i marzenia, a nie tylko robić to czego inni od nas wymagają. Ja też jestem ważna .    I dlatego właśnie teraz cieszę się, że jest ktoś przy kim mogę być sobą i ten ktoś wcale nie ma najmniejszej ochoty na zmienianie mnie.  Trzeba się po prostu zaakceptować z całym dobrodziejstwem inwentarza i nie próbować zmieniać nikogo na siłę dostosowując do swoich wyobrażeń.Każdy ma wady ale również i zalety i właśnie te dobre cechy trzeba starać się dostrzec. Na tym opierają się przecież długoletnie znajomości i  prawdziwe przyjaźnie. Możemy na kimś polegać w każdej sytuacji ( nawet jeśli ten ktoś jest bałaganiarzem albo nerwusem), możemy porozmawiać na każdy temat, spierać się ze sobą a nie kłócić i mieć podobne poczucie humoru .
I pewnie ” znajdzie się zatem jakiś powód ,żeby się sobą zauroczyć..”………..

środa, 22 lutego 2012

Jaka piękna katastrofa....

- Pierwszy dzień urlopu – pomyślałam, przeciągając się w łóżku pięknego, lipcowego poranka. Klementyna również leniwie przeciągnęła się na półce (jej ulubionym miejscu do spania) otoczona doniczkami z kwiatami. Żadnego wstawania o 6 rano. Niech żyje słodkie śpiochostwo i słodkie nic nie robienie. Jak bardzo myląca była to myśl przekonać mi się przyszło już tego samego dnia.
Poczłapałam leniwie do kuchni, bo i po  co się śpieszyć, czarna kawka to jedyny słuszny napój na rozpoczęcie dnia. Pora więc wypić ornitologiczny napój. A potem długa ,relaksujaca kąpiel , maseczka i krem odmładzający. Kiedyś kupiłam w drogerii taki krem (cholera wie po co kupiłam ) a zapewnienie ,że zwęża pory zawsze mnie śmieszyło i kojarzyło ze zwężaniem spodni.” Masz za szerokie spodnie ? posmaruj kremem XXX - ten krem zwęża pory.” Ale to moje chore poczucie humoru. Odkręciłam kran nad wanną , po czym poszłam do pokoju i włączyłam  ulubiona muzykę, czyli Sade. mmmmmmmm ten rytm i głos Sade zawsze wywoływał dreszcz. Akurat śpiewała utwór „Paradise”. Śpiewała to mało powiedziane, jej głos kusił, mamił jak syreny ,które mamiły swym śpiewem żeglarzy. Rozmarzona usiadłam w fotelu, zamknęłam oczy i już w wyobraźni widziałam morze , piasek i skaliste wybrzeże. Zaraz, to jakieś oklepane, jak na kiepskiej terapii  gdzie mówią : „zamknij oczy i wyobraź sobie coś przyjemnego „. A zresztą , niech będzie oklepane.Zamknęłam więc oczy. Woda miała piękny turkusowo-zielony kolor a piasek był prawie biały. Chodziłam brzegiem plaży i patrzyłam na piękne fale ,które rozbryzgiwały się nieopodal o skaliste wybrzeże. Słońce powoli zachodziło tworząc niewiarygodnie piękną żółto-pomarańczową łunę na szafirowym niebie. Fale dotykały moich stóp delikatnie muskając swym chłodem. Co za cudowne uczucie czuć ten  przyjemny ciepły  chłód wody .. ciepły.. jak to ciepły  chłód? przerażona otworzyłam oczy i ku mojemu zdumieniu moje   nogi były po kostki w wodzie . Ja się jeszcze nie obudziłam – pomyślałam i uszczypnęłam się na wszelki wypadek. Jeżu , to nie sen .Woda ,wanna, kąpiel, łazienka przebiegło mi przez myśl..  łazienka !  . Zerwałam się na  równe nogi ,przewracając po drodze stolik ( cholera kto stawia stolik w tak głupim miejscu ) z kanarkiem mamy w klatce, którym nb. miałam się zaopiekować. Popędziłam do łazienki i zakręciłam nieszczęsny kran. W tym samym czasie z pokoju dał się słyszeć potworny jazgot i rumor. To pewnie przebudzona Klementyna wystraszona hukiem spadającego stolika postanowiła się ewakuować w bezpieczniejsze miejsce, strącając w popłochu wszystkie kwiaty, wśród których tak miło leniuchowała. Przybliżmy tę katastrofę – pomyślałam, i weszłam do pokoju. Wśród błota i skorup po doniczkach zobaczyłam kota,który biegał jak oszalały za kanarkiem. Nic dziwnego zresztą, gdyż niecodziennie przecież przekąski latają Klementynie przed nosem.No, to dzisiaj chyba zadowolę się tylko kąpielą błotną, w otoczeniu zieleni. Usiadłam na środku pokoju i pomyślałam ,że właściwie to można by  rozpalić ognisko i upiec kiełbaski. Co tak będę głodna siedzieć..

czwartek, 15 grudnia 2011

FUNDACJA "ZNACZENIE" - moje trzy grosze

Czasami zdarza się ,że coś się w naszym życiu stanie takiego ,że konsekwencją tego jest trafienie dziecka do placówki opiekuńczej.Może w porę nie zauważyliśmy problemu lub bagatelizowaliśmy problem, aż wreszcie nastąpiła reakcja łańcuchowa i machiny wydarzeń nie dało się zatrzymać. Może nikt w porę nie zaoferował pomocy, może nie chcielismy skorzystac z pomocy, może nie wiedzielismy do kogo sie udac po pomoc..Moze..może..może...Zostawmy to. Mleko sie wylało. Nie czas szukac winnych, lecz znaleźć w sobie siłę i chęć do tego ,żeby zacząć zmieniać swoje życie i siebie. Wiem, że zmiany są trudne, boimy się zmian a rożnych powodów ale trzeba to zrobić ,bo najwyraźniej nasz dotychczasowy sposób działania doprowadził do tego co sie stalo. Trzeba teraz znaleźć w sobie siłę ,żeby odzyskac dziecko, żeby wróciło do domu.
   Ja znalazłam w sobie silna motywację do tego i nieocenioną pomoc zaoferowała mi FUNDACJA "ZNACZENIE" i wspaniali ludzie ,którzy pracowali nie tylko za mną na spotkaniach- warsztatach. Służyli radą i wsparciem. Dzięki nim nauczyłam się rozwiązywać problemy , rozmawiać z dzieckiem, zauważać jego potrzeby i rozumieć jego emocje, słuchac a nie tyko wymagać,korzystac z oferowanej pomocy.
  Jeśli ktos chce więcej dowiedzieć się o działaniu FUNDACJI " ZNACZENIE"  to zapraszam na stronę na facebooku a znajdziecie ją  TUTAJ.
Jeśli ktoś chciałby podzielić się swoją historią, zapytac, wymienić doświadczenie to zapraszam.

czwartek, 3 listopada 2011

- Wiesz? Czasami czuję się jak gąbka. Taka przesączona gąbka ,z której zaczyna już kapać.- powiedziała  Julka gdy do mnie zadzwoniła któregoś wieczora w ramach babskich pogaduch .
- Nie rozumiem, to znaczy że nasiąkasz wodą ?- próbowałam zażartować.
- Oj, nie żartuj sobie, na prawdę mam czasami takie odczucie.
- Przepraszam, ale wiesz ,że czasami mam lekko zwichrowane skojarzenia.
- Wiem.Znajomi, bliscy opowiadają mi o swoich problemach, czasami potrzebują rady a czasami to tylko chęć wygadania się przed kimś.To nie to ,że mam gdzieś ich problemy,czuje empatię do tych osób. Nieraz nie potrafię nic mądrego powiedzieć, ale te ich problemy zostają i wsiąkają we mnie jak w gąbkę i wtedy te moje stają się w tym momencie jakieś mniej ważne.
- Rozumiem .
- Czasami potrzebuję po prostu kogoś ,kto mnie  „wyciśnie z nadmiaru wody”, kto wysłucha też moich problemów. Ja też potrzebuję się czasami wygadać, poradzić się.
- I właśnie od tego masz mnie.
- Dzięki, ale chyba muszę nauczyć się sama ” odciskać z nadmiaru wody” a nie zalewać nią Ciebie.
Może tylko od czasu do czasu wycisnę na Ciebie parę kropelek....

wtorek, 27 września 2011

Zabrałam się za porządkowanie swojego życia, a ściślej za moje stosunki z mamą. Do tej pory byłam raczej uległa, rzadko sprzeciwiałam się jej próbom podporządkowania sobie mnie i zarządzania moim wolnym czasem. Oczywiście o ile rozumiem moje odwiedziny, telefonowanie, pogaduchy, pomoc, to coś takiego jak zarządzanie moim wolnym czasem i rozliczanie mnie z jego wykorzystywania, wtrącanie się w moje prywatne życie spowodowało we mnie narastający bunt ,aż któregoś dnia się przelało. Walnęłam przysłowiową pięścią w przysłowiowy stół i powiedziałam koniec. Stop. Dosyć.Zrobiłam to choć wiem jakie będą tego konsekwencje, ale zrobiłam to dla siebie ,bo inaczej nigdy nie uwolniłabym się od apodyktyczności mojej  matki. Ona wciąż traktowała by mnie jak 15 letnią córkę ,której wciąż można kazać coś zrobić , i która nie ma prawa się sprzeciwić.Moja matka jest zdrową kobietą, samodzielną, niezależną emerytką ale jest również hipochondryczką .Nie pozwala na ingerowanie w jej wolny czas ,robi co jej się podoba i kiedy jej się podoba . Tak oto zostałam wyrodną córką, która ośmieliła się mieć swoje prywatne życie, broni swojej prywatności i chce sama zarządzać swoim czasem.

P.S. Tak jak przypuszczałam moja matka oczywiście obraziła się śmiertelnie ,przystąpiła również do ataku podstępną bronią , czyli moim synem. Temu akurat się nie dziwię, manipulacja i szantaż emocjonalny to jej dobrzy znajomi.