czwartek, 15 grudnia 2011

FUNDACJA "ZNACZENIE" - moje trzy grosze

Czasami zdarza się ,że coś się w naszym życiu stanie takiego ,że konsekwencją tego jest trafienie dziecka do placówki opiekuńczej.Może w porę nie zauważyliśmy problemu lub bagatelizowaliśmy problem, aż wreszcie nastąpiła reakcja łańcuchowa i machiny wydarzeń nie dało się zatrzymać. Może nikt w porę nie zaoferował pomocy, może nie chcielismy skorzystac z pomocy, może nie wiedzielismy do kogo sie udac po pomoc..Moze..może..może...Zostawmy to. Mleko sie wylało. Nie czas szukac winnych, lecz znaleźć w sobie siłę i chęć do tego ,żeby zacząć zmieniać swoje życie i siebie. Wiem, że zmiany są trudne, boimy się zmian a rożnych powodów ale trzeba to zrobić ,bo najwyraźniej nasz dotychczasowy sposób działania doprowadził do tego co sie stalo. Trzeba teraz znaleźć w sobie siłę ,żeby odzyskac dziecko, żeby wróciło do domu.
   Ja znalazłam w sobie silna motywację do tego i nieocenioną pomoc zaoferowała mi FUNDACJA "ZNACZENIE" i wspaniali ludzie ,którzy pracowali nie tylko za mną na spotkaniach- warsztatach. Służyli radą i wsparciem. Dzięki nim nauczyłam się rozwiązywać problemy , rozmawiać z dzieckiem, zauważać jego potrzeby i rozumieć jego emocje, słuchac a nie tyko wymagać,korzystac z oferowanej pomocy.
  Jeśli ktos chce więcej dowiedzieć się o działaniu FUNDACJI " ZNACZENIE"  to zapraszam na stronę na facebooku a znajdziecie ją  TUTAJ.
Jeśli ktoś chciałby podzielić się swoją historią, zapytac, wymienić doświadczenie to zapraszam.

czwartek, 3 listopada 2011

- Wiesz? Czasami czuję się jak gąbka. Taka przesączona gąbka ,z której zaczyna już kapać.- powiedziała  Julka gdy do mnie zadzwoniła któregoś wieczora w ramach babskich pogaduch .
- Nie rozumiem, to znaczy że nasiąkasz wodą ?- próbowałam zażartować.
- Oj, nie żartuj sobie, na prawdę mam czasami takie odczucie.
- Przepraszam, ale wiesz ,że czasami mam lekko zwichrowane skojarzenia.
- Wiem.Znajomi, bliscy opowiadają mi o swoich problemach, czasami potrzebują rady a czasami to tylko chęć wygadania się przed kimś.To nie to ,że mam gdzieś ich problemy,czuje empatię do tych osób. Nieraz nie potrafię nic mądrego powiedzieć, ale te ich problemy zostają i wsiąkają we mnie jak w gąbkę i wtedy te moje stają się w tym momencie jakieś mniej ważne.
- Rozumiem .
- Czasami potrzebuję po prostu kogoś ,kto mnie  „wyciśnie z nadmiaru wody”, kto wysłucha też moich problemów. Ja też potrzebuję się czasami wygadać, poradzić się.
- I właśnie od tego masz mnie.
- Dzięki, ale chyba muszę nauczyć się sama ” odciskać z nadmiaru wody” a nie zalewać nią Ciebie.
Może tylko od czasu do czasu wycisnę na Ciebie parę kropelek....

wtorek, 27 września 2011

Zabrałam się za porządkowanie swojego życia, a ściślej za moje stosunki z mamą. Do tej pory byłam raczej uległa, rzadko sprzeciwiałam się jej próbom podporządkowania sobie mnie i zarządzania moim wolnym czasem. Oczywiście o ile rozumiem moje odwiedziny, telefonowanie, pogaduchy, pomoc, to coś takiego jak zarządzanie moim wolnym czasem i rozliczanie mnie z jego wykorzystywania, wtrącanie się w moje prywatne życie spowodowało we mnie narastający bunt ,aż któregoś dnia się przelało. Walnęłam przysłowiową pięścią w przysłowiowy stół i powiedziałam koniec. Stop. Dosyć.Zrobiłam to choć wiem jakie będą tego konsekwencje, ale zrobiłam to dla siebie ,bo inaczej nigdy nie uwolniłabym się od apodyktyczności mojej  matki. Ona wciąż traktowała by mnie jak 15 letnią córkę ,której wciąż można kazać coś zrobić , i która nie ma prawa się sprzeciwić.Moja matka jest zdrową kobietą, samodzielną, niezależną emerytką ale jest również hipochondryczką .Nie pozwala na ingerowanie w jej wolny czas ,robi co jej się podoba i kiedy jej się podoba . Tak oto zostałam wyrodną córką, która ośmieliła się mieć swoje prywatne życie, broni swojej prywatności i chce sama zarządzać swoim czasem.

P.S. Tak jak przypuszczałam moja matka oczywiście obraziła się śmiertelnie ,przystąpiła również do ataku podstępną bronią , czyli moim synem. Temu akurat się nie dziwię, manipulacja i szantaż emocjonalny to jej dobrzy znajomi.

sobota, 30 lipca 2011

Obiecanki- cacanki a głupiemu radość

 Często zdarza się tak, że deklarujemy coś pod wpływem impulsu, bo w danym momencie tak poczujemy i wydaje się ,że jest to deklaracja przemyślana. I często mamy potem kłopot, bo gdy zaczniemy się zastanawiać nad naszą deklaracją to nie jest już ona tak oczywista, zaczyna być trochę ograniczająca i pewnie pojawia się myśl jakby ją ominąć.Nie mam na myśli nie dotrzymania obietnicy z przyczyn od nas niezależnych. Nie obiecamy przecież komuś ,że jutro będzie słoneczny dzień, bo na pogodę niestety nie mamy wpływu.
Obietnice, przyrzeczenia, deklaracje, każdy coś komuś obiecuje, przyrzeka, deklaruje, są  obecne w naszym codziennym życiu i powodują ,że czujemy się ważni dla kogoś, kochani, wartościowi.Oczekujemy, że ten ktoś dotrzyma danego słowa,przecież zapewniał z takim przekonaniem.
Niestety, rodzice nie dotrzymują obietnic wobec dzieci, dzieci wobec rodziców, nie wspominając o małżonkach( przyrzekają sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńska i tak dalej),przyjaciołach. Czasami nie przywiązujemy zbytniej wagi do tego co komu obiecujemy, przyrzekamy. Generalnie marnie jest z tą naszą słownością.Niesłowność oznacza też brak szacunku do drugiej osoby. Może dojść do sytuacji, że stracimy też zaufanie do danej osoby.Brak zaufania skutkuje niestety tym, że coraz trudniej przychodzi kontynuowanie jakiejś relacji z drugą osobą.

Kto ma dobre serce musi mieć twardą dupe...

Wyrozumiałość to niestety taka cecha,która może stać się przekleństwem dla jej posiadacza.
Owszem, wyrozumiałość w pewnych relacjach jest jak najbardziej potrzebna, ale co się dzieje gdy ta cecha jest przez innych wykorzystywana?
 Może doprowadzić do tego ,że inni zaczynają mną manipulować, zaczynam szukać zawsze usprawiedliwienia dla innych nie chcę dostrzegać przykrości jaką ktoś mi sprawia. No bo dla siebie też jestem przecież wyrozumiała.Wybaczam sobie przecież ta swoją naiwność ,że ludzie są tacy lojalni wobec mnie.
Jaki z tego wniosek? A taki, że dobry i wyrozumiały przeważnie rezygnuje ze swoich potrzeb na rzecz innych. Nie musi rezygnować? Pewnie ,że nie musi gdy będzie choć trochę egoistą.
Wniosek? Każdy powinien być choć trochę egoistą bo inaczej dupa tego nie wytrzyma.

środa, 15 czerwca 2011

  Czy można się zaprogramować na niemyślenie o czymś,co może się zdarzyć i co nie będzie dla mnie dobre w swoich skutkach ,jeśli taka myśl uporczywie przepycha się wśród innych myśli jakby miała w ręce transparent z napisem:" jestem tutaj i nie udawaj ,że mnie nie dostrzegasz"? Tak, udaję, że jej nie ma,ale kątem oka dostrzegam,że jest. Widzę jej zielone oczy i diabelski uśmiech.Wyraźnie widzę jak jej usta powtarzają:" nigdy się mnie nie pozbędziesz, to wszystko i tak się rozpieprzy. A wiesz dlaczego? Bo nie potrafisz zaufać ,cieszyć się tym co masz i wciąż uporczywie myślisz o tym ,że to się wszystko rozpieprzy. To nie ja chodzę za Tobą, ale Ty chodzisz za mną. To nie ja Ciebie szukam, ale Ty szukasz mnie. Taka rozkosz cierpienia czy ból miłości?"
I ona ma rację.