wtorek, 27 września 2011

Zabrałam się za porządkowanie swojego życia, a ściślej za moje stosunki z mamą. Do tej pory byłam raczej uległa, rzadko sprzeciwiałam się jej próbom podporządkowania sobie mnie i zarządzania moim wolnym czasem. Oczywiście o ile rozumiem moje odwiedziny, telefonowanie, pogaduchy, pomoc, to coś takiego jak zarządzanie moim wolnym czasem i rozliczanie mnie z jego wykorzystywania, wtrącanie się w moje prywatne życie spowodowało we mnie narastający bunt ,aż któregoś dnia się przelało. Walnęłam przysłowiową pięścią w przysłowiowy stół i powiedziałam koniec. Stop. Dosyć.Zrobiłam to choć wiem jakie będą tego konsekwencje, ale zrobiłam to dla siebie ,bo inaczej nigdy nie uwolniłabym się od apodyktyczności mojej  matki. Ona wciąż traktowała by mnie jak 15 letnią córkę ,której wciąż można kazać coś zrobić , i która nie ma prawa się sprzeciwić.Moja matka jest zdrową kobietą, samodzielną, niezależną emerytką ale jest również hipochondryczką .Nie pozwala na ingerowanie w jej wolny czas ,robi co jej się podoba i kiedy jej się podoba . Tak oto zostałam wyrodną córką, która ośmieliła się mieć swoje prywatne życie, broni swojej prywatności i chce sama zarządzać swoim czasem.

P.S. Tak jak przypuszczałam moja matka oczywiście obraziła się śmiertelnie ,przystąpiła również do ataku podstępną bronią , czyli moim synem. Temu akurat się nie dziwię, manipulacja i szantaż emocjonalny to jej dobrzy znajomi.